Imieniny u króla Kazimierza

       We wtorek 22 kwietnia uczniowie naszej szkoły obchodzili, Dzień Kazimierzowski w formie „imienin u króla”.  Wszyscy chodzili po szkole w średniowiecznych strojach. Z początku ta idea wydawała mi się średnio ciekawa i lekko żenująca, ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, że to dobra zabawa! Rano w szatni spotkałam wiele księżniczek, ale kilka dziewczyn postanowiło zrezygnować z sukni, na rzecz zostania rycerzem! Byłam wśród nich i ja! (bycie jedyną wnuczką ma liczne zalety, np. babcia nie ma sumienia odmówić i w deszczowy dzień biega po krakowskim Rynku, żeby zaopatrzyć wnusię w rycerską przyłbicę i tarczę). Niektóre stroje były dosyć niewygodne, ale uwierający za paskiem miecz miał również swoje dobre strony. Dzięki niemu, podczas przerwy, można było odegrać walkę z napastnikiem w damskiej toalecie… W średniowieczny klimat wpasowali się nawet nauczyciele, którzy postarali się ubrać w charakterystyczne  dla epoki patrona  stroje (twarzowe nakrycie głowy pani Nataszko).

      Tego dnia organizowane były liczne zabawy i konkurs na najciekawszą potrawę średniowieczną. Zadaniem każdej klasy było przygotowanie potrawy kojarzącej się z czasami, w których żył patron naszej szkoły. Na stole pojawił się więc chleb z miodem lub smalcem, pierogi, koreczki z epokowych składników, ciasta i wiele innych rzeczy znikających z niego w mgnieniu oka. Był nawet pieczony gołąb!

     Do stołu, przy którym miała mieć miejsce degustacja „rzuciły się” wszystkie dzieci. Już po chwili wszystko zostało zjedzone, a żeby dostać się do „królewskiego stołu” trzeba było mieć szczęście, albo wykazać się rycerskim sprytem.!       

     „Przewiązka” między starym, a nowym skrzydłem szkoły, poprzedniego dnia (kosztem plastyki) została przez nas ozdobiona witrażami i plakatami. Wszystko wyglądało naprawdę świetnie. Największym zainteresowaniem cieszyło się miejsce do zrobienia zdjęcia w roli księżniczki lub rycerza. Już po jednej przerwie część należąca do księżniczki uległa drobnemu roztarganiu. Miejsce znalazło się też dla jakże ciekawego elementu wystroju, jakim są dyby. Chyba każdy uczeń ma w nich zdjęcie! Ponoć któraś z nauczycielek zaproponowała, żeby dyby znalazły się na stałe w salach lekcyjnych… Niektórzy to mają pomysły…

      Na dolnym piętrze miały być tańce średniowieczne. Szczerze mówiąc razem z innymi dziewczynami poszłyśmy tam tylko z ciekawości. Chciałyśmy zobaczyć, jak to wszystko wygląda a skończyło się na tym, że tańce dworskie naprawdę nas wciągnęły i zostałyśmy tam na dłużej! Dyskusji na pewno nie podlega to, że było zabawnie. Na początku wszystkie myliłyśmy kroki i obracałyśmy się w niewłaściwych momentach, a cóż: „ćwiczenia czynią mistrzem”. W efekcie udało nam się wdrożyć. Jedyne, co przeszkadzało w całkowitym odczuwaniu klimatu tej uroczystości, to dzieci biegające po korytarzu pomiędzy osobami, które tańczyły. No cóż… Taki ponoć przywilej wieku…

      Tego dnia po klasach przechodził się Kazimierz Wielki. Rzecz jasna, że nie zmartwychwstał nasz prawdziwy patron. W jego rolę wcielił się jeden z uczniów gimnazjum. Towarzyszyły mu urocze dwórki.

       Cała uroczystość była naprawdę fantastyczna! Wszystko się udało i nie brakowało świetnych atrakcji. Ten dzień na pewno zostanie w mojej pamięci. Jedyne, co nam pozostaje, to czekać do następnego roku, na kolejną wersję tej uroczystości!

      Parafrazując wieszcza zakończę tak:  I ja tam z gośćmi byłam, miód i wino piłam. A com widziała i słyszała, w tekście umieściłam.


Tekst: Martyna Maćkiewicz - uczennica klasy VI a